poniedziałek, 5 maja 2014

Więzienie „Fuczu” w Tokio.



Po kilku godzinnej jeździe oczom moim ukazała się wreszcie brama wjazdowa największego więzienia Japonii – „Fuczu”. Skończyła się „sielanka” zwiedzania, prowizorycznej ucieczki myślowej z więzienia i tych wszystkich reguł i zasad, których strażnicy – jakby pod groźbą śmierci – wypełniali. Miałem paro godzinne psychiczne „wakacje” od tego chorego zachowania i rygoru. Już po pobycie w Niigacie miałem dość, a tu jeszcze ma być podobno gorzej – tak mówił gliniarz na przesłuchaniu. Po tym jak wykrakał nasz wyrok, jakoś bardziej zacząłem wierzyć jego słowom.