Minęły prawie trzy miesiące od daty
przylotu mojego wspólnika do Japonii. I za kilka dni zbliżał się
czas końca ważności jego wizy. Siedząc w domu snuliśmy plany
dalszego naszego jumackiego życia. Pomysłów jak zwykle mieliśmy
bez liku. Wspólas cieszył się, że niedługo będzie w domu z żoną
i synem. Patrzył wstecz i rozmyślał o tym, że dość szybko
przeleciał ten kwartał. Zazdrościłem mu tego, ale mnie czekał
jeszcze miesiąc i to sam na sam z dwoma Ali. Wiedziałem, że jakoś
sobie poradzę i nie dam „plamy”. Choć bez niego jakoś to nie
będzie już to samo.