poniedziałek, 10 lutego 2014

Nosił wilk kilka…


Minęły prawie trzy miesiące od daty przylotu mojego wspólnika do Japonii. I za kilka dni zbliżał się czas końca ważności jego wizy. Siedząc w domu snuliśmy plany dalszego naszego jumackiego życia. Pomysłów jak zwykle mieliśmy bez liku. Wspólas cieszył się, że niedługo będzie w domu z żoną i synem. Patrzył wstecz i rozmyślał o tym, że dość szybko przeleciał ten kwartał. Zazdrościłem mu tego, ale mnie czekał jeszcze miesiąc i to sam na sam z dwoma Ali. Wiedziałem, że jakoś sobie poradzę i nie dam „plamy”. Choć bez niego jakoś to nie będzie już to samo.