Wróciwszy z Tokio zaczynaliśmy jakby
wszystko od nowa, jakby nas tam nigdy nie było i jakby już nic nam
nie zagrażało. Wszystko niby w mieście i mieszkaniu było po
staremu, ale samopoczucie mieliśmy lepsze, co dawało nam chęci do
dalszych działań. Gdy Alego nie było, bo jeździł za robotą dla
nas, to mnie krew zalewała, że nic się nie dzieje. Nie znaczy to,
że chciałem codziennie gdzieś się włamywać, ale będąc
jumaczem z krwi i kości ciężko było mi usiedzieć na miejscu.
Wolałem wyjść gdziekolwiek i sobie najumać czegoś, a przy tym
pozwiedzać okolicę – to samo co robiłem w Niemczech, tyle tylko,
że nie hurtowo.
poniedziałek, 13 stycznia 2014
środa, 8 stycznia 2014
Smaki Tokio.
Po jednym z kolejnych „najazdów”
blisko domu musieliśmy się ulotnić na parę dni, bo psiarni nasze
numery zaczęły wychodzić bokiem. W dalszym ciągu nie mieli nic,
ani nikogo, kto mógłby im uprzejmie donieść o tym, kto jest tak
zuchwały i przebiegły zarazem. Byliśmy również hermetyczni jak
oni i jakuza. I tylko to pozwalało nam oddychać spokojnie i nie
martwić się, że któryś zacznie kłapać dziobem. Z każdej
strony zaczęli przychodzić poszkodowani z tymi samymi problemami.
Włamanie, złotnik, ogromne straty i jedna technika. Oczywiście
mogę jedynie się domyślić, co psiarnia miała na swoim łbie, bo
każda policja to policja i to bez różnicy w jakim kraju, czy
kontynencie. A tu ciągle nic.
czwartek, 5 grudnia 2013
Planowanie skoku.
Po tygodniu przyjechał do nas Ali by
porozmawiać o moim pierwszym, a ich kolejnym włamaniu. Jego zadaniem
było wyszukiwanie dogodnie ulokowanych sklepów, nasza – jak to
obrobić, w jak najlepszy i przede wszystkim niezauważalny sposób.
Wspólas zdążył mi do tego czasu już opowiedzieć parę numerów,
które wcześniej we dwoje zrobili, ale to były małe, nieistotne
wejścia do sklepów elektronicznych, z których brali laptopy,
plazmy (które w Polsce kosztowały fortunę) oraz kamery. Ale żeby
zrobić coś poważniejszego i aby było tego dużo, musiało nas być
przynajmniej trzech. I po to tam pojechałem. Siedzieliśmy w naszym
pokoiku słuchając z uwagą tego, co ma Ali do powiedzenia. Rysował
na kartce dokładnie położenie sklepu, wejścia i drogi wyjazdowe.
Do tego gdzie będzie stał samochód i którędy będziemy uciekać.
czwartek, 24 października 2013
Poznawanie środowiska
Kolejnego ranka nie mogłem się
doczekać, spaceru po mieście oraz zobaczenia, czego tylko się dało.
Wszystko wydawało się takie inne i nowe. Nie sądziłem, że miasta
japońskie są tak wybetonowane. Wszędzie wszystko jest zrobione
tzn. nie ma takich odłogów w miastach jak to ma się na przykład w
Szczecinie. Do tego wszechobecne maszyny do wszystkiego od coli,
kawy, biletów, wymiany pieniędzy…maszyny są tam wszędzie i to
różnego rodzaju, kształtu i kolorystyki.
środa, 9 października 2013
Z Polski do Japonii.
27.03.2002 r.
I tak po wielu latach spędzonych na
jumce w Niemczech, nie ominęło mnie również prawo karne mojej
ojczyzny – Polski. Nie będę tu się rozwijał nad tym, gdyż jest
to materiał, co najmniej na kolejną książkę. A nie chcę na
razie tego robić, gdyż po pierwsze, wielu moich kolegów już tam
była, a po wtóre, kolejna partia prędzej czy później trafi, więc
sami sobie zobaczą jak tam jest. Choć to już nie to samo, co było
kiedyś. Wszystko się zmienia i my też próbowaliśmy się wówczas
zmieniać, rozwijać. Niestety nie poszło to w kierunku pracy na
etacie i pielęgnowaniu gniazdka rodzinnego. Poszło tak daleko w
drugą stronę, że to, co piszę, to tylko znów chyba moja chora
psychika wymyśla kolejny rozdział mojego twórczego (czyt.
jumackiego) życia. Od tamtego czasu minęło sześć lat. W
więzieniu to szmat czasu, na wolności zaś krótki kawałek. Ta
książka, jeśli mam prawo tak o tym materiale mówić, będzie o
dwóch Polakach na końcu świata, czyli o polskiej jumie w Japonii.
wtorek, 8 października 2013
Polscy Jumacze w Japonii - czyli azjatycka przygoda jumaczy.
Polscy
jumacze w Kraju Kwitnącej Wiśni
– włamania do jubilerów, jakuza oraz więzienia Japonii, czyli
– kolejny krok zwany „Jumą”.
”Fu
– Czu” Tokio
Phil
Robert’s
Wstęp część II
Rozdział I
Lehnitz koło
Berlina – 18.07.2012 r.
Siedzę tym razem na łóżku,
eleganckim łóżku, w przyzwoitym wynajętym pokoju w pod berlińskim
miasteczku. Nie nachodzi mnie ochota do zabrania się za opisanie
kolejnego rozdziału mojego jumackiego życia. Nie chce mi się, ale
wewnętrznie czuję, że muszę to zrobić. Czas ucieka i powoli to,
co miało miejsce w Japonii rozmywa się. A muszę wspomnieć, że
jumka w Niemczech była przedsionkiem tego, co wyprawialiśmy w
Japonii. Niewinnymi wybrykami, które, jakby nie mogły zmienić
psychicznie człowieka. W tamtym czasie myślałem, że już nic
gorszego nie może mi się w życiu przytrafić. Że wynoszenie
drobnych rzeczy ze sklepu, to szczyt adrenaliny i napięcia. Że to,
co pokazują w amerykańskich filmach o napadach nigdy mi się nie
przytrafi. Przecież ktoś kiedyś powiedział, że film to kłamstwo.
A jednak…
Subskrybuj:
Posty (Atom)